poniedziałek, 22 lutego 2016

Opowieści z tapicerem w tle

Ile to ja się naprosiłam, by ktoś obił moje stare fotele...
Wydawałoby się, że mieszkamy w Polsce, gdzie raczej zbyt wielu ludziom się nie przelewa. Że jak chcemy zlecić jakąś usługę to z pocałowaniem ręki i otwartymi ramionami zleceniobiorca to wykona. Chyba każdemu zależy na klientach?
- No właśnie chyba nie do końca.
Jest taka grupa zawodowa, która szerokim strumieniem zlewa klienta, a są nią tapicerzy. Człowiek bierze telefon dzwoni, do pierwszego z brzegu (Googla) zakładu i pytam o możliwość obicia swoich mebli. Oczywiście, nie ma problemu, to prosimy o fotki by wycenić usługę. Zdjęcia wysyłam i nic, zero odzewu. Piszę więc, dzwonię, do skutku. W końcu wymuszam zeznanie cenowe, jednak słyszę że fotele będą może za trzy tygodnie. Cholera ile można obijać taki mebel, metr-na-metr.
Dzwonię więc, do drugiego. Tak wszystko ładnie pięknie, obija fotele, kanapy, mózgi i stoły. Super! Ile kosztuje usługa i jak długo trwa? No najlepiej to kupić od nich nowe fotele, bo czasu nie mają, bo pracownicy na chorobowym i ogólnie pada. Ale przepraszam, ja nie chcę kupić nowych, ja chcę obić na nowo moje staruszki. No nie da się. Może później. Kiedyś. WTF? Jak się nie da? Hallo gdzie ja żyję...
Jeśli ktoś ma namiary na tapicera, któremu się CHCE pracować i coś zrobić, to chętnie przyjmę. Reszcie się chyba w tyłkach poprzewracało od nadmiaru zleceń? Nie wiem.

To nie mój fotel ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz